wtorek, 15 kwietnia 2014

Od-zwyczajam muzykę fizyką

Słucham muzyki i to takie oczywiste. A przecież...

Dźwięk jest poruszającą się zmianą ciśnienia i gęstości powietrza rozchodzącą od źródła, które go wydaje. Dla uproszczenia mówimy, że dźwięk jest falą, taką jak fala rozchodząca się na wodzie, kiedy wrzuci się do niej kamień. Fala ta dochodzi do tego śmiesznego ustrojstwa z chrząstki, które z kolei nazywamy małżowiną uszną, wpada do środka przewodem słuchowym i wkręca się w cały mechanizm przetwarzający ją na impulsy elektryczne. Mamy więc: błonę bębenkową, aparat słuchowy ucha środkowego (
jamę bębenkową, trąbkę słuchową, jamę sutkową, komórki sutkowate, młoteczek, kowadełko, strzemiączko) i aparat słuchowy ucha wewnętrznego (przedsionek, ślimak z narządem Cortiego o komórkach rzęskowych i kanały półkoliste). Stąd w postaci impulsu elektrycznego dźwięk leci okablowaniem do mózgu. I w tym momencie zaczyna się impreza.
 

Bo tak właściwie cały świat jest dźwiękiem. Pełno wokół nas różnych szumów, hałasów, trzasków, nie mówiąc już o częstotliwościach, których nie odbieramy. W mózgu to wszystko, co do nas dociera jest filtrowane. Mózg wywala szumy i wyławia to, co według niego, ma najwięcej sensu.
A skąd on to wie? Powiedzmy, że mózg ma obsesję segregowania. Segreguje wszystko, a jak zbiera mu się wystarcząco duża kupka czegoś, to robi na to szufladkę, a potem wszystko podobne do niej wrzuca. Małe dziecię nie potrafi rozróżniać dźwięków. Mózg dopiero zbiera dane, które posegreguje tak, żeby odróżniać mowę ludzką od wszystkiego innego, a w mowie ludzkiej ciągi znaczące "mama", "tata" od kaszlnięcia czy innego czknięcia, potem subtelniejsze różnice np. między "t" a "d", ale w Polsce już nie "th".
To mowa. A muzyka? Tak samo: pewne natężenia dźwięków, ich długość zaczyna rozpoznawać jako grę na gitarze. A potem już z górki: Beethoveny, Szopeny, Dj Bobo i Alice in Chains.

Dlaczego o tym piszę?
Bo chodzimy po tym świecie i wszystko wydaje się być takie oczywiste. Nie ma w tym nic złego, a wręcz jest to konieczne. Jak mielibyśmy żyć, gdyby wszystko nas dziwiło, wszystko było obce i dlatego potencjalnie niebezpieczne? Pewien poziom przyzwyczajenia jest dobry, żeby bez obaw stanąć na ziemi i iść. Ale na pewnym poziomie wyzbycie się tego przytulnego poczucia zwykłości pozwala dostrzec coś więcej...

Jak to?
Wystarczy pomyśleć, że chodzimy po tym świecie, a on istnieje, bo jakimś cudem niewidzialne i niepomyślalne dla nas siły się równoważą, że przez ileśtam czasu działały tak, żeby możliwa stała się chemia, żeby możliwy stał się węgiel, żeby możliwy stał się organizm żywy, a wreszcie człowiek z tym uchem i gitarą. Czy już przeraża cię twoja małość w tym całym świecie? Mnie przeraża i zachwyca jednocześnie. I widzę, jak wspaniałe jest to, że jestem, że jest świat, i czas, i ucho i muzyka.

Słucham więc muzyki i to takie niesamowite. 

Bo fala dźwiękowa... Bo uszy... Bo mózg... A w autobusie, kiedy jest hałas, a gdy mam słuchawki na uszach... A gdyby tak nie-słyszeć? Przecież to niesamowite, że słyszę, to niesamowite, że ktoś gra. Jakiego to wymaga kunsztu, jakiej techniki, ile emocji. Jak to jest, że daje się ująć w muzyce coś, co odczuwa się tylko w sobie i przekazać to innym ludziom?

Łamię więc sobie głowę, jak się od-zwyczaić, jak wszystko od-zwyczaić, żeby dostrzec, dosłyszeć i poczuć tą mieszankę zadziwienia, strachu i zachwytu: poczuć niesamowitość. Czy to wystarczający powód, żeby studiować zachowanie fal dźwiękowych, działanie neuronów i tego, jak mózg przetwarza informacje?

Kto tego nie rozumie, widocznie nie ma odwagi by stawić czoła prawdzie, że bezpieczeństwo i oczywistość to tylko złudzenia. No i może straszne i brutalne wydaje mu się, że to, co nazywamy muzyką to tylko fale dźwiękowe. Że te fale dźwiękowe, które słyszymy to tylko jakiś promil z tego, co nam gra wszechświat. A sam że jest tylko chwilowym i przypadkowym kaprysem materii zlepionym w taką a nie inną formę, która zaraz przeminie, a resztki jej resztek pochłonie kiedyś czarna dziura.
 

Dla mnie jednak to "tylko" to jest "". Ta niecodzienna, nieuświadamiana, "sucha" prawda to nie jest sadystyczne odzieranie rzeczywistości z magii. To mój sposób na pokonanie zwyczajności i doznanie wzniosłości, jakiej nie dostarczy żadna bezpieczna oczywistość. Chcę więc słuchać, żyć, doznawać głębiej i w tym celu będę myśleć, pisać i gadać o fizyce dźwięku.

Howk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz