poniedziałek, 30 stycznia 2012

Aura piractwa

Miałam sen. 


A w tym śnie trzymałam w rękach płytę winylową "L.A. Woman (40th Anniversary Edition)" Doorsów. Ona była punktem wyjścia do wszystkiego, co później "doznałam" (cudze słowa, bo w końcu to sen był), a co zaważy na moich przyszłych działaniach (zaważy, bo sen był proroczy).
Ta konkretna płyta winylowa była przyczyną wyłaniania się poszczególnych elementów snu. Miałam ją przed oczami, przede mną zmaterializował się gramofon. Wyjęłam ją z opakowania. Czułam jej ciężar, a zarazem lekkość, zapach... Widziałam jak odbija się w niej światło. Włączyłam ją, a moje ciało opadło na kanapę, między miękkie poduszki.
I słuchałam muzyki.
I czułam muzykę wręcz fizycznie...

Myślę znów o aurze
Niby płyty gramofonowe produkowane były masowo, a jednak każda z nich stanowi odrębny przedmiot, a jako przedmiot sama może "narosnąć" aurą. A jako nośnik pewnej treści, nośnik dzieła sztuki, znacząco wpływa na to, jak to dzieło sztuki zostaje odtworzone. Aurę tworzy każde zgrzytnięcie wynikające z jakości nośnika.
Kiedyś nagrywałam piosenki z radia na kasety. Miałam na przykład Red Hot Chilli Peppers "Californication", gdzie pod sam koniec utworu wtrącił z dziwnym akcentem speaker, że to było właśnie RHCP. Do tej pory jak słyszę ten kawałek, w głowie odtwarza mi się to jego "Łed Hod Szili Peppe..." (i tu się urywa, bo wyłączyłam nagrywanie).
Aurę tworzy odtwarzanie. Aurę tworzy historia przedmiotu (niekoniecznie trzeba przemycać płyty w garnku z bigosem). Aura tworzy się na gruncie kultury.

Fetyszystka!
Mój sen można uznać za, delikatnie mówiąc, nacechowany fetyszyzmem. Są ludzie, którzy doznają jakichś granicznych przeżyć w związku z winylami podobnie jak ci, którzy podniecają się brudnymi rajstopami czy gadżetami z wizerunkami kotków...
 Przyszło mi do głowy, że mam podobne objawy, skoro mam takie sny, ale myślę, że to nic groźnego. Zdaje się, że ludzie po prostu tak miewają. Czy muzykę mają w formie płyt winylowych, czy w formie cyfrowej, zdarza się, że dany nośnik traktują z nabożnością. I nie tylko nośnik, ale... cokolwiek. Z czego to wynika, nie wnikam, bo chyba musiałabym poruszyć jakieś Freudy i inne straszne rzeczy. Do tego jeszcze kiedyś wrócę.

Najpierw gniazdo, później jajko, a na końcu kura
Tak czy inaczej, po przebudzeniu uznałam, że posiadanie tej konkretnej winylowej płyty Doorsów byłoby argumentem ostatecznym do zorganizowania gramofonu. Tymczasem słucham jej na youtube.



Co to oznacza dla świata poza dziwnym wywróceniem naturalnego biegu rzeczy?

Aurą w piratów
Ktoś dzieło umieścił na youtube i wątpię, żeby odbyło się z to z poszanowaniem praw autorskich. Dzięki temu ja mam nieskrępowaną, dziką możliwość obcowania z tym dziełem, nie płacąc za to. Niektórzy dziwni ludzie uważają, że jestem złodziejem, bo korzystam z dobra, a nie zapłaciłam im za to.
Idąc tym tokiem myślenia, nie powinno się w ogóle nikomu udostępniać swoich utworów za darmo. Nawet żadnym panom w radiu ani w gazecie.
Zdarza mi się słuchać różnej muzyki, ale nie za każdą bym zapłaciła. Lubię The Doors, ale niekoniecznie miałam ochotę wydawać pieniądze na ich muzykę, skoro jest jej tyle w sieci i nie jest wcale trudno dostępna. Mr. Mojo Risin' nie potrzebuje pieniędzy. Tym bardziej nie przyszłoby mi do głowy, żeby kupić kolejną płytę z jakimiś bonusami, alternative-wersjami i innymi bajerami.
Ale posłuchałam w internecie "She smells so nice", które to sami zainteresowani upublicznili. Posłuchałam innych kawałków i później miałam sen.
Słuchanie wirtualnego zupełnie inaczej się ma do słuchania żywego, namacalnego, materialnego. Materialne może być auratyczne. Dla mnie twórczość Doorsów ma jak najbardziej znamiona auratyczności, tym bardziej płyta będzie czymś wyjątkowym. Będzie takim ukoronowaniem.
Aura pociąga. Ludzie, którzy robią coś dobrego, znajdą odbiorców na tyle zaangażowanych, że będą płacić za możliwość doznania tej aury.
Obawiać się mogą tylko jednosezonowe gwiazdki, które nie spłodzą niczego więcej poza jednym hiciorem, na zysk liczą z jednej wakacyjnej płyty. Nigdy więcej niczego nie stworzą, bo nie TWORZĄ.

Wniosek z tego jest (między innymi) taki, że jak ktoś piraci, znaczy, że się interesuje. A jak się interesuje, znaczy, że może da się skusić czymś, co ma aurę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz