piątek, 13 kwietnia 2012

Symulakrum nas pochłonie

Muzyka mnie uśpiła i muzyka mnie wezwała. A konkretnie to:




Symu... co?!

O symulakrach i symulacjach pisał jeden z ulubionych filozofów postmodernistów, Jean Baudrillard. Jest on tak bardzo ulubiony, że aż jego koncepcje wyciekają zewsząd, nawet z ekranu telewizora w postaci różnych "Matrixów". Jednak o tym dlaczego Neoś lubi Janka, a Janek nie lubi Neosia nie będę pisać.

Będę pisać o tym panu:

obrazek stąd: http://en.wikipedia.org/wiki/Johnny_Depp
Pan jest trochę zaniepokojony, ale bez obaw, istnienie tego pana ma status nieustalony, więc spokojnie możemy go obgadywać.
Bo co, widział go ktoś kiedyś na własne oczy?
A nawet jak widział, to czy jest pewny, że to była prawda?

Johnny Depp istnieje tak samo jak wirtualna piosenkarka Hatsune Miku

Powiedziałabym to samo, gdyby przed moimi drzwiami stanął człowiek z krwi i kości, który w dowodzie miałby: Johnny Depp i zabrałby mnie na kawę, by kulturalną konwersacją udowodnić, że jednak JEST. Być może jest taki ktoś, ale nie ma to żadnego znaczenia, bo nie jest tym, do czego odnosi się ów wirtualny twór funkcjonujący w kulturze, który na swoją symulowaną twarz zakłada symulowane maski. Pod tymi warstwami symulacji nie ma nic.
Z całą pewnością, łyżka i Johnny nie istnieją.
Co nie przeszkadza łyżce się wyginać, a Johnnemu występować na koncercie Marilyna (od ładnej Monroe) Mansona (od złego Charlesa), wykonując utwór "Sweet dreams" - jeden z największych przebojów grupy Eurythmics.
Czyż to nie cudowne nagromadzenie wirtualności...?

Złudzenie złudzeniem złudzenie pogania


 Myślę, że dobrze jest łapać czasami takie perełki, bo pokazuje nam to pewne powszechne w "dzisiejszych czasach" zjawisko, które niektórzy nazywają złowrogo precesją symulakrów.
Warto się czasem zastanowić jak dużą część życia poświęcamy na przebywanie w świecie, który nie istnieje... Bo chyba lepiej robić to świadomie...?
Czy nie...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz