niedziela, 27 stycznia 2013

Przenośna heterotopia


Jak wiadomo, uczę się chodzić ze słuchawkami na uszach. Przy okazji niedzielnych spacerków, przyszedł mi w związku z tym na myśl pewien myk, może dosyć zagmatwany, ale postaram się wyjaśnić.


Tezę mam taką: muzyka może służyć do tworzenia heterotopii. Brzmi to strasznie i aż sama w to nie wierzę, no ale prześledźmy mój tok rozumowania.

Chodzi o koncepcję pana Michela Foucaulta*, który wymyślił parę ważnych dla humanistycznego szczepu Antropologów Kultury rzeczy. Ja skoncentruję się na jego koncepcji przestrzeni w kulturze**.
Foucault zauważył, że w społeczności funkcjonują różnego typu miejsca: mamy przestrzeń prywatną i publiczną, kulturalną i użytkową, pracy i odpoczynku. Każde miejsce ma swoją specyfikę i przeznaczone jest do robienia konkretnych rzeczy. (Zazwyczaj nie idziemy do biblioteki potańczyć przy techno, nie gotujemy obiadu na dworcu, itd.) 
Wyróżnił też miejsca specjalne: utopię, która nie ma rzeczywistej lokalizacji, do rzeczywistości pozostaje w relacji bezpośredniej albo odwróconej analogi, (zdaje się, że na przykład reklamy kreują nam takie utopie) i heterotopię,  która w ogóle jest jeszcze bardziej wydumana.
Heterotopia ma lokalizację, jakoś gmatwa się w relacje ze wszystkimi innymi miejscami i utopią. Każda kultura ma swoją heterotopię. (Pan F. zajmował się na przykład szpitalami psychiatrycznymi i więzieniami, więc można się spodziewać, że je właśnie określił jako heterotopie, bo to fajne nowe słowo.) W każdym razie najważniejsze teraz jest to, że heterotopie:
1. posiadają system zamknięcia i otwarcia, tzn. jakoś specyficznie się do nich wchodzi i wychodzi;
2. w odniesieniu do rzeczywistości mogą zachowywać się na 2 sposoby: ukazywać jej iluzoryczność albo niedoskonałość.

Uf. Czas na moje wynurzenia z cyklu "zabijanie muchy z armaty": myślę, że muzyka może być heterotopiowym wyzwalaczem. 

Tłumaczenie się z herezji


Jak się gdzieś wchodzi, do sklepu na przykład, do banku czy innego urzędu, to się słuchawki zdejmuje. W kościele też się zdejmuje. Nie ładnie jest też słuchać muzyki jak się z kimś rozmawia. Przynajmniej ja zdejmuję. Czyli, ogólnie rzecz mówiąc: zakładanie i zdejmowanie słuchawek odbywa się w jakichś określonych okolicznościach. Może więc być to znak "zamknięcia i otwarcia" heterotopii.

Strzeż się! Tam się czai heterotopia!
Dla mnie założenie słuchawek oznacza, że zatapiam się w muzykę, zamykam w moim indywidualnie słyszanym świecie i chociaż łażę wśród ludzi to mnie tak naprawdę nie ma wśród nich. I ta ulica, którą wydeptuję codziennie wiele razy, nagle wchodzi w inny wymiar. Podróżuję jak po innej planecie, świat staje się... no właśnie: od- albo nadrealniony. Inny, po prostu inny.

W dodatku to "odrealniające" noszę na uszach. To takie miejsce-bez-miejsca. Miejsce typu: umiejsców to sam. Przenośna heterotopia.
Może ją stworzyć w zatęchłej ulicy, śmietniku, parku czy Biedrze. Obojętnie. Ja tworzę miejsce do wysłuchania - ono jest między założeniem i zdjęciem słuchawek.

Ka-bum! Mucha zestrzelona.

 * nie znoszę pisać tego nazwiska, wymawia się to mniej więcej: "Fuko", a jak się odmienia: Fukota, Fokucie, maj gad. Francuz jeden.
**a właściwie mojej interpretacji koncepcji przestrzeni w kulturze pana F. Żyjemy w czasach postmodernistycznych, więc reklamacji interpretacji nie przyjmuję.

Obrazek: by ~6470 na licencji CC BY-NC 3.0.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz