środa, 12 grudnia 2012

Kobieta to jakiś inny człowiek

Może to trochę dziwne miejsce, żeby wspominać o babskim cyklu menstruacyjnym, ale mam pewną refleksję wiążącą się z holistycznym patrzeniem na człowieka. Ostatnio czytałam parę newsów o tym co może wpływać na poglądy polityczne i w ogóle na zdanie na jakikolwiek temat. Newsy typu: jak trzymasz w ręku ciepły kubek, to lepiej ocenisz nowo poznaną osobę; jak czujesz się bezpiecznie, jesteś raczej liberalny; jak jest czysto to cośtam.


"Najnowsze badania" pokazują, że u kobiet na poglądy polityczne wpływa cykl menstruacyjny. Co za odkrycie Ameryki w puszce! Toż wiadomo, że w miesiącu zdarzają się dni, kiedy baba kocha wszystko i wszystkich dookoła i takie, kiedy lepiej jej schodzić z drogi. Raz zjada tony czekolady, innym razem omija nawet słodzik szerokim łukiem. Może się z tym wiązać zmienność preferencji politycznych w trakcie tego wariactwa, bo czemu nie.

Ja pomyślałam o tym oczywiście w kontekście muzyki. Już abstrahując od tego jak mój stan hormonalny wpływa na moje preferencje muzyczne, pomyślałam o ludziach, którzy takim zależnościom nie podlegają. Zdaje mi się, że tu musi być jakaś głęboka różnica w motywacji doboru muzyki.
Weźmy grupę muzycznych maniaków, do których należę. W moim przypadku dodatkowym czynnikiem maniactwa jest moja chemia. W przypadku mężczyzny ten czynnik nie ma takiego znaczenia. Czy to znaczy, że muzyka jest czymś innym dla kobiet i mężczyzn z tej grupy...?

I tak oto na blog wdarły się gendery...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz