Ostatnio muzyki słucham obsesyjnie. Porównać to można do obżerania
się. Mam ochotę robić to stale, nieprzerwanie, głośno i najlepiej na dwa
kanały jednocześnie, żeby dotarło do mnie dwa razy więcej, niż do
normalnej, zdrowej na umyśle osoby, która nie wpadłaby na to, żeby
słuchać muzyki na raz na słuchawkach i z głośników.
Bo dlaczego by nie? Mam technologię, która umożliwia to i jeszcze inne dziwactwa. Na przykład odsłuchiwanie
fragmentów utworów w trakcie słuchania czegoś, jak spotify. Co za szał. Istna kakofonia. Z tych porywów technologiczno-muzycznej ekstazy skutecznie
wyrywa mnie pewna prawda: można słuchać więcej, bardziej, dłużej, ale,
paradoksanie, słyszeć mniej.
Dlaczego?
Po pierwsze: trudniej jest się
na czymkolwiek skoncentrować. Owszem, znów przewrotnie, czasami przy
większym hałasie jesteśmy lepiej skupieni i bardziej kreatywni, ale czy
to nie jest jakieś wypaczenie, że stan naturalny osiągamy w tak
nienaturalnych warunkach?
Po drugie: Lubię
pisać i czytać, ale to komunikacja dźwiękowa, na żywo, jest najbardziej
naturalna dla ludzi i to tak naprawdę w niej rzeczywiście możemy być RAZEM. To bycie RAZEM cierpi najbardziej z powodu rozkojarzenia powodowanego przez używanie nowych technologii. Czytając Twoje literki na ekranie, równocześnie oglądam po raz miliardowy
"Redefine" na yt, piszę maila albo osiem, przeglądam zdjęcia małych
piesków, jem kalafiora i maluję paznokcie. Cóż, jesteś tylko jedną z tych
wielu banalnych i mało znaczących rzeczy...
Nieustanny hałas i rozkojarzenie sprawiają, że nawet rozmawiając z kimś oko w oko, tak naprawdę nie słyszy się go. Bo jak naprawdę usłyszeć głos drugiego człowieka, przekazujący ledwo uchwytną intencję, w środowisku tak subtelnym jak pralka, w
której wirują cegły?
No i co z tym zrobić? Wyłączenie muzyki, wyciszenie telefonu, uciszanie sąsiadów, psa, pana Rycha, który kosi trawę i samochody na ulicy... nawet jeśli byłoby możliwe, przyniosłoby prędzej delirium niż ukojenie. Jak zwykle wystarczy niewiele, by zdziałać bardzo wiele.
Proponuję...
Słuchać świata przez 5 minut dziennie.
Siadać na przykład w parku i wysłuchiwać krajobraz dźwiękowy: skąd dobiega śpiew
ptaków, jak wygląda miejsce, w którym siedzę, kto jest tu oprócz mnie,
co robi - to wszystko można usłyszeć. Albo nawet w swoim pokoju: to zadziwiające jak brzmią ściany, biurko, jak można usłyszeć przestrzeń i wiele warstw budynku tworzonych przez jego pozostałych mieszkańców.
Myślę, że takie badanie i uświadamianie sobie zasięgu swojego słuchu, jego
wrażliwość i przestrzenności pomaga powrócić do umiejętności koncentracji na subtelniejszych dźwiękach. Z korzyścią dla muzyki i z korzyścią dla relacji z innymi ludźmi.
Obrazek by Jens Schott Knudsen, CC BY-NC 2.0
Obrazek by Jens Schott Knudsen, CC BY-NC 2.0
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz