czwartek, 3 lipca 2014

Chcę cię usłyszeć

Ostatnio muzyki słucham obsesyjnie. Porównać to można do obżerania się. Mam ochotę robić to stale, nieprzerwanie, głośno i najlepiej na dwa kanały jednocześnie, żeby dotarło do mnie dwa razy więcej, niż do normalnej, zdrowej na umyśle osoby, która nie wpadłaby na to, żeby słuchać muzyki na raz na słuchawkach i z głośników.
 
Bo dlaczego by nie? Mam technologię, która umożliwia to i jeszcze inne dziwactwa. Na przykład odsłuchiwanie fragmentów utworów w trakcie słuchania czegoś, jak spotify. Co za szał. Istna kakofonia. Z tych porywów technologiczno-muzycznej ekstazy skutecznie wyrywa mnie pewna prawda: można słuchać więcej, bardziej, dłużej, ale, paradoksanie, słyszeć mniej. 

Dlaczego?
Po pierwsze: trudniej jest się na czymkolwiek skoncentrować. Owszem, znów przewrotnie, czasami przy większym hałasie jesteśmy lepiej skupieni i bardziej kreatywni, ale czy to nie jest jakieś wypaczenie, że stan naturalny osiągamy w tak nienaturalnych warunkach?
Po drugie: Lubię pisać i czytać, ale to komunikacja dźwiękowa, na żywo, jest najbardziej naturalna dla ludzi i to tak naprawdę w niej rzeczywiście możemy być RAZEM. To bycie RAZEM cierpi najbardziej z powodu rozkojarzenia powodowanego przez używanie nowych technologii. Czytając Twoje literki na ekranie, równocześnie oglądam po raz miliardowy "Redefine" na yt, piszę maila albo osiem, przeglądam zdjęcia małych piesków, jem kalafiora i maluję paznokcie. Cóż, jesteś tylko jedną z tych wielu banalnych i mało znaczących rzeczy...
Nieustanny hałas i rozkojarzenie sprawiają, że nawet rozmawiając z kimś oko w oko, tak naprawdę nie słyszy się go. Bo jak naprawdę usłyszeć głos drugiego człowieka, przekazujący ledwo uchwytną intencję, w środowisku tak subtelnym jak pralka, w której wirują cegły? 

No i co z tym zrobić? Wyłączenie muzyki, wyciszenie telefonu, uciszanie sąsiadów, psa, pana Rycha, który kosi trawę i samochody na ulicy... nawet jeśli byłoby możliwe, przyniosłoby prędzej delirium niż ukojenie. Jak zwykle wystarczy niewiele, by zdziałać bardzo wiele.

Proponuję...

Słuchać świata przez 5 minut dziennie. Siadać na przykład w parku i wysłuchiwać krajobraz dźwiękowy: skąd dobiega śpiew ptaków, jak wygląda miejsce, w którym siedzę, kto jest tu oprócz mnie, co robi - to wszystko można usłyszeć. Albo nawet w swoim pokoju: to zadziwiające jak brzmią ściany, biurko, jak można usłyszeć przestrzeń i wiele warstw budynku tworzonych przez jego pozostałych mieszkańców.
Myślę, że takie badanie i uświadamianie sobie zasięgu swojego słuchu, jego wrażliwość i przestrzenności pomaga powrócić do umiejętności koncentracji na subtelniejszych dźwiękach. Z korzyścią dla muzyki i z korzyścią dla relacji z innymi ludźmi.


Obrazek by Jens Schott Knudsen, CC BY-NC 2.0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz