czwartek, 7 marca 2013

Jak to już nie ćpasz!?

Po przeprowadzeniu wiekopomnej klasyfikacji na konstruktywne i destruktywne oddziaływanie narkotyków okazało się, że rozstrzygam problemy archaiczne. Narkotyki są już passe. Obecne pokolenie ma raczej mentalność fitnessowo-zdrowożywieniową niż hard-rockową. Modę na zardzewiałe ćwieki w uszach zastąpiła moda bio-eko-green-active, a najgorszym uzależnieniem stało się picie kawy.

Tak, proszę państwa. Teraz, żeby tworzyć, wstajemy o 5 rano, oglądamy wschód słońca, myjemy zęby 2 razy dziennie, uprawiamy jogging i nie jemy mięsa. I jeszcze wyznajemy kabałę. Madonna z Wielkim Szpagatem jest tego najdobitniejszym przykładem.

Czy rzeczywiście pisząc o roli narkotyków w muzyce jestem anachroniczna? No dobrze, może jestem trochę hipsterska, ale to dlatego, że nie orientuję się w trendach lajfstajlowych współczesnych muzyków. Stąd moja daleko posunięta wizja pokolenia kochającego zieleń i jogę. Jeśli chodzi o dezaktualizację problemu narkotyków, na myśl przychodzi mi tylko jedno: straight edge, którego idee mimochodem przeniknęły do mojego memoobiegu za lat dziecięcych, kiedy to babcia Klocia dostarczyła mi wycinek z "NIE" z artykułem na temat tego ruchu (serio). I to byłby argument przemawiający za tym, że zajmuję się rzeczami nieaktualnymi.

Co prawda początek sXe sięga lat 80. zeszłego wieku, więc argument mógł też się już zestarzeć. Jednak do mnie przemawia, bo hipstera trzeba po hipstersku podejść: ten okres jest mi jakoś bliższy niż pierwsze dziesięciolecie wieku obecnego. (Tak to dziwnie się marszczy ta czasoprzestrzeń w zwojach mózgowych niektórych ludzi.) Koncepcja sXe jest prosta: nie bierzemy narkotyków, nie pijemy alkoholu, zachowujemy wstrzemięźliwość seksualną (co by na to powiedział Lenny z Motorheada?!) i robimy dużo hałasu.

 sXe'owy hałas-manifest, długość w sam raz na dzwonek telefonu

Dzisiaj można mówić już o całym spektrum przejawów sXe: od skrajnego oszołomstwa: nie jemy nic co żyje/żyło lub mogło podtrzymać życie i zakuwamy się pasy cnoty, do postaw umiarkowanych, czyli po prostu zachowaniu trzeźwości i odpowiedzialności. Tutaj mówienie o "drzwiach percepcji" brzmi jak żałosna wymówka, próba ucieczki przed rzeczywistością. (Ideologia polecana przed wątrobę i układ dopaminergiczny*.)

Póki co nie przychodzi mi do głowy nic innego. Zapłakałabym nad degeneracją degeneracji, nad upadkiem wartości afirmowanych przez Ozzy'ego... Ale przecież wciąż coś jeszcze jest na rzeczy: przypominam ostatni przypadek Whitney Winehouse. Powiedziałabym, że związek muzyki i narkotyków był, jest i będzie. Widoczny jest on nawet w sXe, które okazuje się być jak Witkacy nie pijący herbaty i nie palący papierosów od tygodnia. Tylko tutaj dostrzega się jedynie mroczną stronę odurzania się i na jej bazie buduje się ideologię wylewającą dziecko razem z kąpielą.

Więc, drogie robaczki, póki co moje rozróżnienie żyje i ma się dobrze. ;)


*nikt nie czyta małych literek, więc się wymądrzę: nadużywanie substancji psychoaktywnych prowadzi do degeneracji układu dopaminergicznego, co sprawia, że ludź STAJE SIĘ NIEZDOLNY DO ODCZUWANIA PRZYJEMNOŚCI.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz