piątek, 22 lutego 2013

Wczesna fonofilia podnosi inteligencję

Jak wynika z najnowszych badań amerykańskich naukowców, fonofilia ma znacząco pozytywny wpływ na zdolności poznawcze, inteligencję i w ogóle daje +25% do fajności.

Od dawna wiedziała to już pani Julitka z kiosku - skarbnica mądrości wprost z popularnych kobiecych czasopism. "Efekt Mozarta" - mogłaby nawet podsumować z wyższością. Sama wypróbowała to na swoim - co prawda 16-letnim - synu, ale za to z sukcesem. Synek dużo chętniej zaczął chodzić do biblioteki, udzielać się w szkolnych kołach naukowych, rozwijać się towarzysko i w ogóle kombinować jak tu jak najmniej czasu spędzać w domu ze stukniętą matką.

Złośliwam, bo nie mogę przejść obojętnie wobec takich rewolucyjnych doniesień, które co jakiś czas gdzieśtam się pojawiają i powodują, że do dziecka gratis dostaje się płytę CD z muzyką klasyczną.

Efekt Mozarta może i jest, ale nawet ciocia Wiki mówi, że nie aż tak bardzo jak by się chciało ("...jest znikomo mały, daje poprawę współczynnika inteligencji niższą niż 2 punkty i krótkotrwały, po najwyżej godzinie spada do zera", a poza tym liczą się też okoliczności słuchania: Mozarta nie słucha przechodząc mostem linowym nad rwącą rzeką, a raczej w spokojnych, bardziej sprzyjających elokwencji okolicznościach). Z resztą tych efektów poprawiania inteligencji się namnożyło tak, że nawet Stephen King ma swój.

No ale to wszystko już wiemy, więc o co mi chodzi?

O to, że przesadzone nie wydają mi się doniesienia naukowców (bez względu na narodowość) o wpływie treningu muzycznego na zdolności poznawcze. Bierne słuchanie ma jakiśtam znikomy wpływ, ale czynne uprawianie muzyki, czyli rozwinięte stadium fonofilii, jak twierdzą różni tacy, rzeczywiście poprawia inteligencję jeśli trenuje się od maleńkości.

Mały człowiek ma więcej neuronów niż jakikolwiek duży człowiek. Myk polega na tym, że one giną, jeśli się nie znajdzie im nic do roboty. Trening muzyczny zdaje się być czymś na tyle złożonym i wymagającym wszechstronnych umiejętności, że pozwala zająć czymś, a równocześnie uchronić od wyginięcia, sporo neuronów, które przypadkiem odpowiedzialne są także za: wnioskowanie, czytanie, pisanie, przyswajanie słów, zapamiętywanie, liczenie i rysowanie kółeczek (chodzi mi o geometrię) a także orientację w przestrzeni*.

Ma to sens...? Mi się wydaje, że ma. Niestety, dla nas starych byków o mniej więcej ustabilizowanej liczbie neuronów już za późno, ale pograć sobie zawsze warto, choćby w celu dodania nutki pikanterii relacjom sąsiedzkim.


*wiem to trochę stąd:  Coimbra D., da Silva C.F., Santoz-Luiz C. 2009, Musical learning and cognitive performance, International Symposium on Performance Science, ISBN 978-94-90306-01-4, a trochę to moja teza.
Obrazek:
by Voxphoto,CC BY-NC-ND 2.0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz