piątek, 8 lutego 2013

Posłuchaj magnetofonu

Co musiał zrobić człowiek pierwotny żeby posłuchać muzyki?

No, zagrać sobie ją. Albo poprosić plemiennego grajka, żeby zagrał. Jednak muzyka grana przez grajka miała swój zasięg. Nie dało się jej słuchać idąc 5 km po wodę, chyba że grajka ciągnęło się za sobą.

I wtedy Edison stworzył fonograf, a później nastała era reprodukcji muzyki. Grajka się łapało, wyduszało z niego dźwięki, które się nagrywało i wypuszczało w setkach egzemplarzy. Muzyka zaczęła odrywać się od Tu i Teraz i wędrować coraz bardziej w stronę Gdzieśtam i Kiedyśtam. Na początku wciąż była dosyć stacjonarna, bo trudno nosić ze sobą cały gramofon, ale wystarczyło jakieś 100 lat, żeby pojawiły się przenośne magnetofony firmy Sony.

Obraz historyczny uzupełnić należy jeszcze o historię przetworników elektroakustycznych. A właściwie to słuchawek. Ich dzieje sięgają czasów prehistorycznych, czyli połowy XIX wieku i splatają się z dziejami radia i telefonu. Poważnie można mówić o nich od lat 20. XX wieku. Dzisiaj mamy całą masę słuchawek różniących się zasadami działania i konstrukcją (ciocia Wiki mówi, że czasami mocuje się je na sprężynującym pałąku, jestem zafascynowana!), a dostać je można w kiosku już za 3,69.

Trochę techniki i człowiek doznaje

Jak powiedziałby pan Marshall McLuhan, medium jest informacją. Chodzi o to, że jest różnica w słuchaniu muzyki odtworzonej na gramofonie, na magnetofonie, na komputerze, na smartfonie... Każdy z tych odtwarzaczy ma swoją specyfikę wynikającą z zasad działania, konstrukcji, wielkości, itd. Gramofon determinuje to, że siedzimy grzecznie w pokoju i słuchamy. Dźwięk jest odtwarzany inaczej niż w magnetofonie. Jakość jakości dźwięku zmienia się też w przypadku odtwarzaczy cyfrowych. Z tym jest zupełnie inna zabawa niż przewijanie kasety za pomocą ołówka.

Nie wgłębiajmy się jednak w jakieś szczegóły techniczne skoro się na nich nie znamy. Poprzestańmy na tym, że jakoś wpływają na jakość doznań muzycznych. Nie twierdzę, że każda pani Halinka, która przyciska ucho do radyjka na dynamo, zwraca uwagę na takie rzeczy. Myślę jednak, że gdyby jej dać jakiegoś boomboxa i podłączyć go do prądu to przynajmniej by mogła sobie na drutach porobić zamiast kręcić korbką. Więc za zmianą technologii idzie zmiana stylu życia. Wyobraźmy sobie teraz, że wszystkie panie Halinki świata zaczynają dziergać na drutach, bo mają boomboxy. Już nigdy nikomu nie zabraknie skarpetek!

Dlaczego o tym piszę?

...bo słuchawki ześlizgują mi się z uszu.

Nie chcą za nic w świecie się utrzymać po ostatnim poście słuchawkowym. (Nie pomaga mocowanie na
sprężynującym pałąku.) Strasznie z nimi dziwna sprawa. Wygląda na to, że w strukturze mojego postrzegania świata coś strasznie się zmieniło. Nie mam już nawyku podłączania się do sprzętu elektronicznego przed wyjściem gdziekolwiek. Niewygodnie mi się słucha czegoś więcej lub czegoś innego niż świat. Tym czasem po ulicach chodzą tłumy ze słuchawkami na uszach. I to nie to, że czuję się jakaś wyalienowana albo zazdrosna. Po prostu zauważyłam, że słuchanie muzyki "na wybiegu" nie jest wcale tak kulturowo oczywiste - stąd to roztrzepane przywoływanie historii.

I teraz wiem, że kluczowe jest tu pojawienie się walkmana. Nie do końca jestem jeszcze świadoma jakim przełomem to było, należałoby pogrzebać w świadectwach pokolenia, czyli po prostu spytać kogoś dorosłego.
Żeby jednak nie było tak łatwo: uważam, że walkman ma coś wspólnego z francuskimi poetami wyklętymi i to jest trop, którym też pójdę.

Obrazki:
kradziony
by Ani-Bee,CC BY-NC-ND 2.0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz